Drogi Czytelniku,

Jeśli przeczytałaś/eś notkę zostaw po sobie ślad, jestem ciekawa Twojej opinii, jaka by nie była.
Dziękuję i pozdrawiam :D

czwartek, 10 lipca 2014

Nowe smaki MałegoMi

Wprowadzać jedzonko inne niż cycy zaczęliśmy jak Mi skończył 6 miesięcy, początkowo ostrożnie wręcz z lekką paniką czy nie będzie na nic uczulony bo chciałam żeby mógł jeść wszystko tak jak my. Ostrożnie, nie wiem czy nie za bardzo ostrożnie wprowadzaliśmy co kilka dni nowe warzywko. Gotuję sama bo lubię wiedzieć co jem i z czego jest zrobiony posiłek dla mnie i dla mojej rodzinki, chociaż nie oszukujmy się nie jestem w stanie wyeliminować wszystkich szkodliwych elementów zawartych w pokarmach ale wiem, że marchewka jaką je Mi jest marchewką a nie aromatem marchewkowym :P
Zaczęliśmy od kleiku ryżowego, krótym MałyMi pluł mimo, że nie umiał (:D), więc kleik nie zagościł w naszym jadłospisie. Pojedynczo dostawał warzywka, ziemniaczka, marchewkę (marchewka jest nie jadalna w mniemaniu mojego synusia :P), później zaczęliśmy mieszać te warzywka, które już znał. 
Nie przecierałam jedzenia, nie blendowałam go, bo mi ładnie "żuł" to co mu serwowałam, fakt początkowo mocno rozgotowywałam warzywka, a owocki kupowałam mocno dojrzałe żeby łatwo się rozgniatały.
Bez wpadek się nie obyło, jak w każdym "przełomowym" momencie życia malucha. Tak bardzo cieszyłam się, że tak ładnie je, że za szybko zaczęłam wprowadzać kolejne produkty i syneczka rozbolał brzuch i miał problemy z "konkretami" w pieluszce, szybko przystopowaliśmy z nowym jedzeniem i skończyło się na 2 dniach płaczu i noszenia na rękach.
Bałam się też wprowadzenia glutenu ze względu na uczulenie na gluten lub co gorsza celiakię, na razie jest OK i mam nadzieję, że tak zostanie, bo nie chciałabym żeby Mi musiał się "bać" jakiegoś jedzena. My lubimy jeść i chcę żeby mały też czerpał z tego przyjemność. Wprowadzaliśmy gluten w postaci kaszki manny do zaciągania zupki, ale pewnego dnia "dorwał" piętkę od chleba (bezzębny brzdąc wcinający chleb, WOW!) i tak sam sobie wprowadził gluten :P
Słoiczkowy moment też mieliśmy, bo mama się rozleniwiła i próbowała zasrewować maluchowi gotowe jedzonko. Niestety, stety po tygodniu jedzenia słoiczków (na przemian z obiadkami gotowanymi osobiście)  Mi zaczął mieć odruch wymiotny i strasznie się ksztusił słoiczkowymi obiadkami, więc odstawiliśmy gotowe jedzenie i pozaostaliśmy przy gotowaniu :D, doszłam do wprawy i teraz gotowania dla młodego zajmuje mi jakieś pół godzinki...
Nasz obiadek wygląda dziś tak:

Bardzo cieszę się że szkrab z wielką chęcią je to co mu serwuję, łącznie z brokułami i cukinią, bez których nie wyobrażam sobie życia :), trochę szkoda, że nie przepada za marchewką ale soczek marchewkowy pije więc jest szansa na zmianę upodobań :D

3 komentarze:

  1. No Mi. jest wyjątkowo udanym dzieciątkiem i cieszę się, że mama taka z niego szczęśliwa! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem w szoku że Mi je takie kawałki ;o
    muszę Majce taki posiłek zaserwować :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, tylko jak nie jada takich to na pierwszy raz mocno rozgotuj żeby się nie zdziwiła :D

      Usuń