Drogi Czytelniku,

Jeśli przeczytałaś/eś notkę zostaw po sobie ślad, jestem ciekawa Twojej opinii, jaka by nie była.
Dziękuję i pozdrawiam :D

wtorek, 4 lutego 2014

Depresja przed i poporodowa, nie konieczne zdiagnozowana

Może nie jedna z Was mnie wyzwie, obruszy się, obrazi, nic więcej nie przeczyta, ale może chociaż jedna przyzna, że sama coś takiego przeszła, a jakaś przyszła mama będzie świadoma tego, że to minie i bąbelek będzie dla niej całym światem.
Myślę, że trzeba mówić o tym głośno, że każda matka szczególnie po porodzie powinna być pod opieką psychologa, ze względu na to, że o takich sprawach nie chce się rozmawiać z partnerem czy mamą, lub inną bliską Ci osobą bo nie chcesz ich martwić, a czasem boisz się, że zostaniesz źle oceniona.
Mi był planowany i od początku bardzo się cieszyłam, że będzie z nami, ale pod koniec ciąży zaczęłam się zastanwaiać czy to na pewno to czego chciałam? (Teraz wiem, że tak). Nachodziły mnie myśli typu
Czy będę dobrą mamą? Czy on mnie pokocha? Czy mnie nie zrani? Czy dam sobie radę? Obawy ogromne i te mniejsze budziły mój lęk, brak poczucia bezpieczeństwa, w końcu nie mam pojęcia co się wydarzy...
Po porodzie też miałam tydzień lub dwa ogromnego kryzysu, mimo, że czułam jak bardzo uwielbiam Mi i jak mi na nim zależy drażnił mnie, denerwował tym ciągłym płakaniem, tymi swoimi wrzaskami. Jestem przyzwyczajona, że kiedy ktoś jest głodny to idzie do lodówki, kiedy chce się załatwić to idzie do WC, a nie wrzeszczy w niebogłosy, a ty bądź geniuszem i się odmyśl o co "bachorowi" (przepraszam Cię Mi ale tak myślałam :() chodzi. Pisałam już gdzieś (?) że Mi był dokarmiany butelką, więc szlag mnie trafiał kiedy siedział prawie godzinę przy "cycku" a on dalej koncert, no to może pielucha, nic, no k..źwa butelkę?! Ile można jeść. Do tego żeby pobudzić laktację po każdym karmieniu używałam laktatora to kolejne pół godziny, a on wrzeszczy, TataMi w pracy, a on wrzeszczy, piersi bolą bo się laktacja dostosowuje do jego potrzeb a on nie "wypija" wszystkiego i wrzeszczy.  Tydzień po porodzie dostałam wysokiej gorączki, wszystkie mięśnie i włosy bolały mnie jak... bardzo mnie bolały, a on wrzeszczy. No miałam ochotę się schować pod łóżko a on niech wrzeszczy. TataMi starał się jak szalony, wstawał w nocy co 3 godziny (dzięki Mi, że w nocy dobrze spałeś bo serio na łeb bym dostła) i kiedy ja go karmiłam, On przygotowywał mleko. (ja się nauczyłam robić je po miesiącu :)) Kochany TataMi :*
Kiedy tak sobie pomyślę po tych prawie 4 miesiącach (!) jak ja się do niego odzywałam i jak traktowałam, NIE szarpałam go ani nic z tych rzeczy, ale chwilami go po prostu tak bardzo nie lubiłam :(, to dochodzę do wniosku, że miałam depresję i musiałam sobie z nią radzić sama, rodzinka mnie wspierała, ale nie wiedzieli o moich odczuciach, obawach i załamaniu.
TERAZ KOCHAM MI NAJBARDZIEJ I NIE WYOBRAŻAM SOBIE ŚWIATA BEZ NIEGO
Mamo, która przeszłaś to samo, ciężarówko, która boisz się tego, nie jesteście jedyne i przejdzie wam wszystko to tylko chwilowy kryzys a dzidziulek będzie całym Twoim światem :*

6 komentarzy:

  1. Jakbym o sobie czytała... fakt, że było to sto lat temu (:P) ale u mnie jeszcze w dodatku mały nie chciał ani smoka, ani butelki! Jedynie sutek w buzi go uspokajał. Smiało mogę powiedzieć, że dzień mojego niemowlaka to dzień "przy cycu". W nocy? Cięzko mi powiedziec ile razy jadł, bo często się budził, a że spał ze mną miał swojego "smoczka" zawsze w zasięgu, ja mu wystawiałam i szliśmy dalej oboje w kimono... Ciekawe jak bedzie tym razem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się modliłam żeby to się tak nie skończyło... :)

      Usuń
  2. Nie będę potępiać... bo sama wiem co to znaczy... Maluch potrafi zdenerwować a momentami można go naprawdę nie lubić :( smutne to, ale prawdziwe... W moim przypadku bylo tak, ze usilnie chciałam karmić piersią... ale co mi z tego chcenia... jak ja nic w piersiach nie miałam :( laktacja niby była wszystko ok... ale to były dosłownie kropelki :( on wrzeszczał ja się wkurzałam i taki sposobem młody przeszedł całkowicie na karmienie sztuczne.. nie było wyjścia...
    Ale w pełni rozumiem jakie uczucia tobą targały

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że lepiej przejść na butelkę i wszyscy zadowoleni, niż na siłę "karmić" piersią i wszyscy podenerwowani i zmęczeni... Nie rozumiem takich kobiet, które na siłę upierają się przy piersi kiedy żadniych korzyści to nie przynosi

      Usuń
    2. Dokładnie, bo męczenie dziecka i siebie nie ma sensu... Dziecko potem nerwowe i może się odbić na wychowywaniu go w dalszym czasie (znam taką osobę, która doprowadziła dziecko do nerwicy i teraz tragedia...). Na szczęście mam koło siebie mądrą mamę, która doradziła przejście na butelkę, bo szkoda małego i tego, że potrafił się budzić nawet co godzinę. Byłam umęczona. Warto jest mówić o takich problemach głośno, bo u nas niestety karmienie piersią i butelką to temat tabu. Matka, która nie karmi piersią (nie ważne z jakiej przyczyny) jest ganiona a to nie jest fajne. Pozdrawiam

      Usuń
  3. Dobrze, że sobie z tym poradziłaś, ale jak masz jakiś problem pamiętaj, gdzie jestem :*

    OdpowiedzUsuń